czwartek, 26 września 2013

IV ROK

A oto i wróciłem na bloga. Zaczyna się IV rok, połowa studiów za mną. Praktyki wakacyjne uważam, że były jednymi z najlepszych, a raczej najlepsze od początku studiów, mimo ze robiłem w szpitalu klinicznym, jednak nie należącym do naszego UM, robiłem je pod okiem profesora konsultanta wojewódzkiego z interny, bardzo mądry człowiek, jednak czasem pytał, co dawało trochę adrenaliny, ogólnie to czuję, że to moje klimaty, pacjenci, szpital, ogólnie ta cała medycyna, wtedy się czuje, że się dobrze wybrało. Mimo, że czasem się płakało, pakowało walizy i miało się rzucać to wszystko, to dobrze, że jednak zostałem, mogę powiedzieć, że duzo osób przez to przechodziło. Wiec obecnie się ciesze ze to przeżyłem i studiuje medycynę. Jednak jeśli miałbym zacząć od nowa studia, chyba bym się już nie zdecydował, ale co mógłbym robić innego w życiu? chyba nic...

Patrząc na plan IV roku widzę mnóstwo zajęć, codziennie właściwie od 8-12 kliniki, a wieczorami patomorfologie, farmakologie, zdrowia publiczne. Mogę stwierdzić, że z roku na rok tych zajęć coraz więcej, na I było mało na 2 też, zdarzały się dni wolne, a teraz? cały tydzień zawalony.

Pisząc chciałem jeszcze poruszyć jedną kwestię, a mianowicie ZDROWIE. Idąc na studiach, czytałem/słyszałem, że jest ciężko, ludzie zaczynają mieć problemy ze zdrowiem, wrzody, depresje i wiele innych. Twierdziłem ze mnie to nie spotka bo pewnie to się zdarza u ludzi słabych psychicznie, ludzi którzy olewają na maksa a potem próbują nadrobić itp. Jednak przekonałem się na własnej skórze i nie tylko ja, a wielu moich znajomych, właściwie z każdym z kim o tym rozmawiam na coś się skarży lub ma podobnie. Mnie spotkały problemy z żołądkiem, zacząłem rzygać jak kot przed pójściem na zajęcia, miałem jakieś napady strachu, lęku ogólnie zaczynało dziać się coraz gorzej, jednak zdecydowałem się pójść do lekarza i mieć robione badania, po gastroskopii poszedłem do gastrologa( swoja droga bardzo mądrej pani profesor) jednak problemy były dalej, bo to jednak kwestia podświadomości i ciężko to zmienić. Jednak obecnie mam nadzieję, że to minęło, zobaczymy jak się zacznie IV rok. Bo jakiejś choroby organicznej nie mam, to wszystko w głowie. Ten problem miało sporo osób, albo rzygało przed zajęciami, zaliczeniami, egzaminami, albo opanowywał ich niepohamowany strach. Innym problemem psucie się wzroku, z roku na rok coraz więcej osób nosi okulary, ja tez. Teraz na wykładzie, jakby nie spojrzeć to prawie każdy w okularach, a jak któś nie nosi to nosi soczewki, ogólnie ciężko znaleźć osobę z dobrym wzrokiem. Czasem mam żal, bo miałem kiedyś sokoli wzrok. ALE ALE ALE nauczyłem się jednej ważnej rzeczy, TRZEBA SIĘ CIESZYĆ Z TEGO CO SIĘ MA, bo ludzie nie doceniają tego co maja. Teraz się nawet ciesze ze nosze okulary, że mogę ostro widzieć, gdy osoba niewidoma pewnie by się cieszyła jakby miała jakąkolwiek wadę wzroku, ale żeby mogła widzieć, cieszę się ze żyje, że jestem zdrowy( w miarę :P ), że mam co jeść, gdzie mieszkać, no i że studiuje MEDYCYNĘ, jednak to ta wymarzona medycyna mnie powoli niszczy...

Paradoks, moje marzenia, realizacja tego marzenia, dążenie do celu ono mnie niszczy i nie tylko mnie a mnóstwo osób na roku...

Podsumowując dość smutno te studia niszczą zdrowie, niszczą ludzi, ale dają wielka satysfakcje i nie widze się na innym kierunku, nie zamieniłbym tych studiów, sam nawet nie wiem na co mógłbym je zmienić, nie przychodzi mi do głowy inny kierunek/ zawód.

Jak ktoś to czyta, to proszę o jakieś komentarze wtedy, wiem ze mam dla kogo pisać i bede pisał regularnie :)

Pozdrawiam z ostatnich dni wakacji
Zagubiony książę