Miałem już nie pisać, bo myślę i tak nikt tego nie czyta. A tu wchodzę przez przypadek po dłuższej nieobecności i co widzę komentarz :-o No to postanowiłem coś naskrobać.
Ogólnie dużo by pisać, wiele się wydarzyło. Obecnie czeka mnie ciężki styczeń, nigdy od początku studiów nie było tego aż tyle, ciągle jakieś zaliczenia i w ogóle blee. Patoszmato(fizjo) cóż w wczoraj było kolokwium a jak to bywa na kolokwium pisemnym u profesora jest nieciekawie, chociaż był test, to i tak większość nie wiedziałem (bo kto uczy sie w Święta ?). Z czekają mnie zaliczenia z interny i pediatrii, a ja ciągle nie umiem zbadać pacjenta, z pediatrii jeszcze coś tam powiedzmy sobie widziałem i zrobiłem. Z interny natomiast zero. Mamy taką asytentke co nam natłumaczy o każdym przypadku klinicznym, opowie co i jak, jakie leki, badania i inne bzdury, których i tak się nie zapamięta, a nie pokaże nam jak mamy podstaw nadania fizykalnego, a na zaliczeniu mamy zbadać. W sumie to lajtowa babka, ale kazała nam się nauczyć, żeby w razie czegoś jak trafimy to żebyśmy coś umieli jak już postawi nam te 5 z plusem i kaktusem. Kurde, aż strach pomyśleć o innych zaliczeniach, ale jakoś tak będzie w końcu jak to mówią na naszej uczelni, że łatwiej wylecieć w komsos niż z medycyny, więc jak Wam napiszę ze lecę na księżyc to znaczy ze juz nie studiuje.
Zaliczam sobie dziś moje tłumaczenie 10 stron tekstu medycznego z ang, wychodzę, coś kopnąłem, idę dalej i patrze 2 zł, więc odrazu uśmiech na twarzy i mina "już ja wiem co z tym zrobie" więc poszedłem do punktu lotto po zdrapkę w cele cudownego rozmnożenia mojego znaleziska i oczywiście nic nie wygrałem. Łatwo przyszło łatwo poszło.
A teraz idę umrzeć... znaczy się radować myślą jaki czeka mnie koszmarny styczeń. Serio nie spodziewałem się ze bedzie tego aż tyle, chyba po raz pierwszy poczuję ze studiuję medycynę, co by mi nie było za łatwo i żebym miał co wspominać. W sumie to wiem ze raczej i tak zalicze na jakies trójczyny i obędzie się bez większych problemów, ale troche trzeba się napracować, żeby zaliczyć jak najszybciej, bo że się zaliczy to pewne ( przynajmniej naszej uczelni i kierunku lekarskim). Ponawiam moją prośbe, o napisanie jakiś rzeczy które by opisać na blogu. Bo dziś to troche przynudzam, ale piszę na szybko, bez weny, dlatego, że zobaczyłem że ktoś napisał komentarz, więc jakby nie było chciałem żeby blog odżył, więc oto mój POWRÓT( może nie króla, a zagubionego księcia :P )
Jest jeszcze szansa na kolejną "powrotną" notkę?
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo fajnie,zabawnie i na temat. Dzięki Tobie mogłam chociaż trochę zobaczyć jak wygląda życie studenta medycyny,bo sama mam zamiar udać się na takowy kierunek. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuń